Nudzenie się nie jest stanem popularnym. W przypadku własnych dzieci – jesteśmy mu wyjątkowo niechętni. Nuda kojarzy się z brakiem rodzicielskiej zapobiegliwości i z dziecięcą biernością. Z tego nie może wyniknąć nic dobrego. Warto jednak przyjrzeć się nudzie dokładnie. Może nieść wiele znaczeń i – paradoksalnie – wyznaczać początek zmianom.
Nudzę się. Czy mogę pograć?
W domu Szymona „Nudzę się” słychać często. Szymon nie przyjmuje jednak postawy wyczekującej. Ma dla swojej mamy konkretną propozycję: „Nudzę się. Czy mogę pograć?”. Mama Szymona ma wątpliwości – z jednej strony wie, że o chwili odpoczynku ze smartfonem chłopiec myśli, od kiedy skończył odrabiać lekcje. Zasłużył na nagrodę. Z drugiej strony chciałaby, aby syn umiał rozsądnie dawkować swoją obecność w sieci. Boi się, że jest zbyt pobłażliwa.
Pytanie Szymona nie jest tylko prostym pytaniem o zgodę. Pełni też funkcję minisondy, za pomocą której dziecko bada, co mama w ogóle sądzi o czasie przy komputerze, konsoli, tablecie lub smartfonie. „Nudzę się. Czy mogę pograć?” jest pytaniem o to, czy to dobry pomysł, aby smartfon stał się najlepszym przyjacielem człowieka.
Dla świadomego dorosłego odpowiedź jest oczywista. Smartfon powinien być bardzo pomocnym narzędziem, niezastąpionym – na pewno nie. Technologie są i będą obecne, nie warto temu faktowi zaprzeczać: dzisiejsze dzieci jako dorośli będą funkcjonować w świecie wypełnionym multimediami. Będą także z ich pomocą szukać relaksu. Rozsądne więc wydaje się rozwijanie w dzieciach ważnych umiejętności. Z jednej strony: sprawnego korzystania z nowoczesnych urządzeń, z drugiej – pokonywania zagrożeń nadużywania.
Jakie działania stoją po stronie rodzica?
Na pewno należy rozsądnie określić ramy interaktywności. To niełatwe zadanie – dziecko z jednej strony otrzymuje zachętę do zajęcia się sobą, z drugiej – musi podporządkować się ustaleniom dotyczącym czasu i treści. Prawem dziecka jest nieakceptowanie pewnych decyzji rodzica, przekonanie o wyższości własnych pomysłów. Już nie prawem, ale obowiązkiem rodzica jest organizowanie czasu wolnego w ramach, które dziecku służą. Często oczekujemy, że dziecko samo postawi sobie granice. W procesie rozwijania samokontroli ono oczywiście do tego dorasta. Na pewno jednak w wieku szkolnym nie jest do samokontroli w pełni zdolne. I nie musi. Stawianie granic to zadanie dorosłych. Po stronie rodzica jest więc określanie ram czasu przy komputerze oraz ich zdroworozsądkowe korygowanie.
W przypadku nadmiernego koncentrowania się dziecka na aktywnościach multimedialnych warto rozpoznać, dlaczego w przestrzeń czasu wolnego właśnie te aktywności tak usilnie wkraczają? Czego brakuje, że pomysł na ich wykorzystanie jest dla dziecka tak istotny? Młody człowiek dojrzewa do wartościowego organizowania odpoczynku, nie będzie prezentował tej umiejętności od razu. Po stronie rodzica jest więc pokazywanie dziecku różnorodnych działań i stwarzanie przestrzeni doświadczania radości w codziennym życiu, „w realu”. Uwiarygodnienie faktu, że czas wolny z przyjemnością można wykorzystać na sport, muzykowanie, dowolną zabawę, czytanie książek i wiele innych wspaniałych rzeczy, wymaga wysiłku. Na szczęście ten wysiłek w przyszłości zawsze procentuje – dziecko uczy się, że samo może zapewnić sobie podobne atrakcje.
Doskonałą okazją do rozwijania umiejętności relaksowania się jest… włączanie potomka w codzienne domowe obowiązki. Nie można mieć w sobie radości z czasu wolnego, jeżeli nie ma się w sobie doświadczenia, jak to jest na ten czas czekać, na niego zasłużyć i zapracować. W procesie wychowania warto dać dziecku przekonanie, że czas odpoczynku wtedy smakuje najbardziej, gdy równoważy czas pracy.
Nudzę się. Jestem zmęczony
W dziecięcym „Nudzę się!” mogą kryć się jeszcze inne znaczenia. Czasami to zdanie oznacza „Nie mam już na to ochoty, jestem zmęczony”. I bywa wypowiadane w najbardziej, wydawałoby się, nieoczekiwanym momencie.
Kamil jest uczniem klasy sportowej. Trenuje piłkę siatkową. Spędza w szkole więcej czasu niż rówieśnicy z równoległych klas, bo ma więcej godzin zajęć wychowania fizycznego. Po południu dojeżdża trzy razy w tygodniu na treningi do klubu sportowego. W pozostałe dni chodzi na dodatkowe lekcje języka angielskiego. Rodzina aktywnie spędza czas, w weekendy często podąża turystycznymi szlakami Beskidów. Od miesiąca Kamil się nudzi. Przebąkuje o zmianie klubu i trenera. Mówi, że chciałby trenować inaczej, a tak w ogóle myśli o zmianie dyscypliny.
Trudno wyobrazić sobie, że przy pełnym grafiku Kamil może mieć czas na nudę. Trudno także winić rodziców za to, że dbają o aktywne spędzanie wolnego czasu. Dopiero po kilku rozmowach Kamil nazwał swoje oczekiwanie: chciałby zwolnić, mieć więcej czasu tylko dla siebie, nie chce już poddawać się reżimowi treningów. Historia Kamila pokazuje, że „Nudzę się!” bywa wołaniem o zmianę, spowolnienie tempa lub odrzucenie jakiegoś zobowiązania.
Przyjrzymy się czynnikowi, który Kamil nazwał „zwolnieniem tempa”. W czym tkwi wartość czasu, który w wybrane dni mógłby popłynąć wolniej? Przypomnijmy sobie spokojne, niespieszne wakacyjne poranki, tak zwane piżamowe śniadania. Kiedy myślimy o swoim czasie zadaniowo – takie poranki uznajemy za stracone. Kiedy uwolnimy się od presji szybkości i skuteczności – dostrzegamy w nich wartość. Tylko pozornie niewiele się podczas nich dzieje. W rzeczywistości piżamowe śniadania dostarczają potrzebnych chwil odpoczynku, bliskości i zażyłości. Pozwalają dziecku zobaczyć rodzica w innym świetle. Zmiana perspektywy dotyczy także rodziców – opryskliwy nastolatek staje się nagle przymilny i nie obrusza się, kiedy mama mówi do niego zdrobniale. To właśnie podczas piżamowych śniadań dziecko może powiedzieć nam coś ważnego – ma poczucie, że nigdzie nie musi się spieszyć i że zostanie wysłuchanie. Może poleniuchować: odpocząć, zająć się tym, na co w ciągu tygodnia nie miało czasu. We wspólnym czasie rodzą się pomysły, z którymi wszyscy się identyfikują. Zwyczajna, niespieszna codzienność także bywa atrakcyjna.
Przykład Kamila pokazuje, że pod pozorami nudy kryło się zmęczenie i poczucie przeciążenia. Kamil, po rozmowach z rodzicami i z pedagogiem szkolnym, zadecydował, że dalej będzie trenował piłkę ręczną. Nie chce teraz przerywać tego, co zaczął, ewentualne ważne decyzje podejmie po zakończeniu gimnazjum. Będzie jeździł na lekcje języka angielskiego raz w tygodniu. Latem pojedzie za to na obóz językowy.
Nauka? To jest nudne
„Nudzę się” znają wreszcie wszyscy rodzice, którzy pomagają swoim dzieciom w adaptacji do szkoły. Na etapie kupowania tornistrów i doboru kredek nie ma mowy o nudzie. Dlaczego więc pojawia się później?
Julka bardzo często się nudzi. A właściwie zaczyna nudzić się wtedy, gdy mama chce, aby odrabiała lekcje. Kilka minut pracy i dziewczynka się zniechęca. Nie, ona bardzo chce pracować. A raczej pracowałaby, gdyby to wszystko było ciekawsze. A teraz – po prostu jest nudne. Kiedy już Julka zmusi się do działania, wszystkie ćwiczenia wykonuje pospiesznie. Po to, jak mówi, żeby jak najszybciej skończyć i wreszcie przestać się nudzić.
W przypadku dzieci, szczególnie z klas początkowych, warto rozważyć, co naprawdę kryje się pod słowami „Nudzę się!” pojawiającymi się podczas opisywania dnia w szkole albo odrabiania pracy domowej. U niektórych dzieci „Nudzę się!” jest prawdziwe. To uczniowie, które otrzymują zadania poniżej swoich możliwości. Proponowane aktywności nie przynoszą im zadowolenia – brakuje w nich waloru poznawczego wyzwania. U części dzieci „Nudzę się!” odnosi się jednak do konkretnego problemu. Im młodsze dziecko, z tym mniejszą sprawnością nazywa swoje obawy lub zmartwienia. Zdanie „Nudzę się!” oznacza więc często „Nie wierzę, że może się udać” albo „Martwię się, że niewiele z tego rozumiem”.
Warto w tym, co wyraża dziecko, poszukać prawdziwego znaczenia: zaobserwować, z czym dziecko ma kłopot i w jaki sposób próbuje sobie z nieprzyjemną aktywnością poradzić. Najczęściej stosowaną strategią jest opóźnianie, np. odrabiana pracy domowej. Dziecko może także wykonywać zadania szybko i niestaranne lub biernie czekać na pomoc dorosłego.
Co zrobić, gdy dziecko twierdzi, że się nudzi, a w rzeczywistości – nie chce podejmować pracy i na lekcji, i w domu?
Po pierwsze – nazwać w wewnętrznym dialogu wprost i szczerze daną trudność dziecka.
Następnie precyzyjnie określić, jakie działania będą służyły jej przezwyciężeniu. Wprowadzić je w schemat dnia.
Wreszcie pokazać dziecku, jak zdynamizować proces uczenia się, mentalnie „ruszyć się z kanapy”. Młodszym podczas uczenia się dostarczać wrażeń, które płyną z wielu zmysłów – pozwolić na przykład na wysłuchanie opowiadania, które czyta mama (słuch) i równoczesne oglądanie ilustracji (wzrok). Starsze – zachęcać do uczenia się zgodnego z preferencjami zmysłowymi. Niektóre dzieci najszybciej uczą się poprzez kanał wzrokowy, na pewno z chęcią skorzystają chociażby z zakreślaczy, za pomocą których wyodrębnią najważniejsze zdania w tekście. Inne najlepiej utrwalą wiadomości, gdy będą mogły głośno opowiedzieć nam o tym, czego się dowiedziały. Jeszcze inne najszybciej zrozumieją wtedy, gdy pobawimy się z nimi w kalambury, a więc zaprzęgniemy w uczenie się ruch i dotyk.
Wracając do zasad uczenia się – warto zachęcać do stosowania zmiennych aktywności (na przykład po wykonaniu zadań z matematyki dziecko powinno zająć się zadaniami z języka polskiego, a nie z fizyki) i samodzielnego, aktywnego poszukiwania rozwiązania problemu. Pod koniec dnia dobrze jest zwyczajnie dopytać się dziecka o to, czego ciekawego się nauczyło i motywować je do tworzenia własnych podsumowań.
Jak widać, nie warto schematycznie myśleć o nudzie. Gdy jako rodzice przyjmiemy postawę detektywa, pod wydawałoby się mało atrakcyjnym uczuciem znudzenia, odkryjemy wiele innych emocji i dziecięcych oczekiwań. Obserwacja, rozmowa, wreszcie pomysłowość – i nasza, i dziecka – pozwolą nudzie lepiej się przyjrzeć. I skutecznie ją pokonać.
Magdalena Bucior
Psycholog, oligofrenopedagog, nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem pracy na łącznie trzech etapach edukacyjnych: nauczania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, klas IV—VI oraz gimnazjum. Współtworzy i realizuje programy wychowawcze i programy profilaktyki. Realizuje warsztaty umiejętności wychowawczych dla rodziców i nauczycieli szkół i przedszkoli. Specjalizuje się w poradnictwie psychologicznym oraz we wspieraniu rozwoju intelektualnego i psychospołecznego dzieci z niepełnosprawnością.