Wpisywanie dziecka w rolę to proces. Odbywa się i poprzez zadania, które powierzamy dziecku do wykonania, i poprzez informacje zwrotne, które mu potem przekazujemy. To, jak na nie patrzymy, ma znaczenie. Informacje od nas wpływają bowiem na kształtowanie się u niego obrazu samego siebie.

  

Wpisywanie w rolę jako proces

O Antku wszyscy mówią, że to urwis. Nieodpowiedzialny urwis. Kiedy Antek bawi się z kolegami, zawsze jest tym, który namawia innych do psot i kawałów. Kiedy robi coś razem z tatą, ten często powtarza: „Tobie to zawsze przyjdzie coś do głowy. Musisz myśleć, przestań żartować”. Antek poważny i skupiony? Nie ma takiej możliwości. Antka zawsze trzeba mieć na oku, bo nigdy nie wiadomo, co może zrobić. 

Jeżeli uważność dorosłego skierowana jest przede wszystkim na negatywne zachowania dziecka, to zachowania te, poprzez mechanizm wpisywania w rolę, w istotny sposób kształtują myślenie dziecka o swoich możliwościach, talentach i ograniczeniach. W maluchu powstaje przekonanie, że jest takie, jak opisuje to rodzic. I zgodnie z tym opisem zaczyna się zachowywać. „Niezręczny, bojaźliwy” – nie podejmuje nowych wyzwań, „kłamliwy” – konfabuluje albo unika odpowiedzi na pytania dorosłych.

W ten sposób dziecko wtórnie potwierdza przekonania otoczenia. Na przykład maluch, o którym często mówi się, że jest „niesforny”, zachowuje się zgodnie z tym opisem – trudne zachowania nie ustępują, a wręcz się nasilają. Dzieje się tak po pierwsze dlatego, że dziecko jest w napięciu – i to napięcie musi znaleźć ujście w jego nadruchliwości, niepokoju i rozkojarzeniu. Po drugie określenie „niesforny” staje się elementem wewnętrznego obrazu dziecka. Wyzwaniem jest porzucenie jakiejś trudności, jeżeli tak bardzo ona do nas przynależy. Jeżeli ta trudność to właśnie my. Dziecko „niesforne” nie wie, że mogłoby zachowywać się inaczej.

  

Schematyczne widzenie dziecka

Paweł mówi to, co myśli. A na dodatek mówi bardzo dużo, bo przecież od zawsze wszyscy powtarzali, że co jak co, ale język nigdy mu się nie męczy. Paweł ma świadomość tego, że jego ustawiczne mówienie podczas lekcji przeszkadza innym. Bardzo chce postępować dobrze, nie zawieść mamy. Codziennie przecież przed wyjściem do szkoły mama przypomina mu, że powinien być uważny i skupiony. Chłopiec stara się, ale bez efektów. Czuje, że dla innych już zawsze będzie klasowym gadułą.

W mechanizmie wpisywania w rolę koncentrujemy się na schematycznym widzeniu dziecka. Jakaś jego trudność wysuwa się na plan pierwszy i decyduje o kontekście, w jakim interpretujemy jego zachowanie. Nawet neutralne zdania niosą treść, która potwierdza, że dziecko jest właśnie takie, a nie inne. Wyobraźmy sobie malucha, który funkcjonuje na przykład z etykietą „nerwusa”. Zwracamy wtedy uwagę na każdy przejaw jego pobudzenia, przejawienia silniejszej emocji. Nasze wewnętrzne anteny wychwytują to, co wpisuje się w słowo „niespokojny, nerwowy”. Nie odnosimy się do tych sytuacji, w których dziecko było spokojne i opanowane, ale ciągle dyscyplinujemy je, gdy tylko okaże złość lub postąpi impulsywnie. Wpisywanie w rolę jest wzmacniane dodatkowo przez nasze wewnętrzne przekonanie, że jako rodzice powinniśmy skutecznie kontrolować zachowanie potomka. Wiadomo, dzieci dobrze wychowane się nie wiercą. Wiercą się tylko te, których rodzice są nieuważni. Błędne koło się zamyka. Dziecko przekonane o sile własnego problemu myśli tylko o tym, aby kontrolować swoje emocje. W rezultacie jest napięte i niespokojne („Bo przecież musi się udać”). Rodzic, usztywniony w swoim widzeniu sytuacji, niewłaściwe zachowanie dziecka, pomimo najlepszych intencji, wzmacnia. Maluch zachowuje się hałaśliwie i chaotycznie.

W procesie wpisywania w rolę nie tylko kształtujemy wyobrażenia dziecka o tym, co jest stałą cechą jego zachowania, ale także o tym, co taką stałą cechą nie jest. Etykieta w sposób decydujący determinuje dziecięce zachowanie. Dziecko nabiera przekonania, że do jakichś umiejętności nie ma dostępu, że na przykład nie jest w stanie kontrolować potrzeby ruchu. Przestaje nad sobą pracować, bo jeżeli jest jakie jest, to już nic nie może się zmienić.

  

Grzeczne, czyli jakie?

Słowo grzeczny cieszy się dużą popularnością. Zgodnie z definicją słownikową grzeczny oznacza: dobrze wychowany, posłuszny, spokojny. Tak rozumiana grzeczność na pewno zasługuje na uznanie. Jednak jako rodzice często poszerzamy znaczenie słowa grzeczny, opisując nim nie tylko uprzejmość i kulturę osobistą, ale także podporządkowanie, bierność i konformizm. Słowo grzeczny jest używane nawet w odniesieniu do bardzo małych dzieci, które na pewno nie kontrolują swojego zachowania. Siłą rzeczy, bardzo pojemne staje się także określenie przeciwstawne: niegrzeczny. Tym samym dziecko, które często słyszy, że jest niegrzeczne, tak naprawdę nie otrzymuje precyzyjnej informacji na temat tego, co powinno się zmienić. Często otrzymuje nawet sprzeczne informacje.

Niegrzeczne jest na przykład dziecko, które podczas rodzinnego spotkania ciągle przerywa dorosłym, wymusza zainteresowanie swoją osobą, a imieninową prezentację talentów wszystkich zaproszonych małych gości ciągle zakłóca, domagając się czasu tylko na swoje występy. Niegrzeczne jest jednak także i to dziecko, które nie chce pochwalić się znajomością wierszyka, tak cierpliwie przecież utrwalanego pod okiem cioci. I co teraz – wszystkim jest przykro, bo przecież dziecko potrafi, a nie chce. Nie spełnia oczekiwań dorosłych. Warto więc pamiętać o tym, jak wiele znaczeń niesie słowo niegrzeczny i o tym, że szybciej doprowadzimy do zmiany zachowania, jeżeli doprecyzujemy, co konkretnie nam się nie podoba. Lepiej także zwrócić uwagę na zachowanie oczekiwane (Ułóż swoje książki na półce), niż to niewłaściwe (Nie rozrzucaj książek po stole). Pierwszy komunikat to precyzyjna wskazówka, czego oczekuje dorosły. Drugi jest wyrazem niezadowolenia, ale nie niesie żadnej podpowiedzi na temat tego, na czym dorosłemu zależy.

  

Wyważenie zawsze mile widziane

Ania jest bardzo uprzejma. Spełnia prośby innych. Tak już jest, że kiedy inni czegoś potrzebują, zwracają się właśnie do niej. Ani daje odpisać innym zadania, pożycza cyrkle, ołówki i długopisy. Ostatnio pożyczyła koleżance lekturę, chociaż sama jeszcze jej do końca nie przeczytała. Mama powiedziała z uznaniem „Aniu, Ty zawsze najpierw pomyślisz o innych, a dopiero potem o sobie”.

Mechanizm wpisywania w rolę obejmuje przypisywanie dziecku nie tylko negatywnych cech. Często wzmacniamy funkcjonowanie dziecka w roli, odwołując się do jego pozytywnych zachowań. Powstaje pytanie, co złego może być w tym, że rodzic dostrzega, docenia i nazywa przy dziecku jego dobre zachowania. Oczywiście – nic, jeżeli tylko ta sytuacja nie zawęża obrazu dziecka, jaki my w sobie nosimy i jaki dziecko buduje w sobie. Chociażby dziecko ostrożne. Podkreślanie wyłącznie takiego aspektu jego funkcjonowania zamyka nas na jego inne ważne cechy lub prowadzi do uproszczenia naszego opisu. Dziecko, którego zachowaniom dorośli nadają etykietę ostrożnych, zaczyna unikać wyzwań i boi się porażek: nie podejmuje ryzyka, nie jest spontaniczne, ogranicza relacje z rówieśnikami, unika zabaw ruchowych.

  

Co zrobić, aby zmienić sposób myślenia dziecka o sobie samym

Kasia chętnie pobawiłaby się z młodszym kuzynem. Chciałaby pomóc cioci w opiece nad maleństwem. Nie wie jednak, czy zdoła zainteresować małego Filipa książkami i maskotką. Trochę boi się, że maluszek ciągle będzie przy niej płakał. Ciocia przypomina Kasi, jak wspaniale opiekowała się Filipem podczas wakacyjnych spacerów. I że jest przecież mistrzynią śmiesznych rymowanek, które Filip uwielbia.

Co zrobić, aby unikać etykietowania lub pomóc dziecku funkcjonować bez stygmatyzującego zaszufladkowania?

Już sama refleksja na temat funkcjonowania w rolach będzie wspierała nas w zdroworozsądkowej i wyważonej ocenie zachowania. Nie chodzi o to, aby odstąpić od obowiązujących w domu norm i zasad i przestać pracować nad trudnościami dziecka. Chodzi o to, aby nie uczynić z nich osi naszych spostrzeżeń. Warto dostrzec całe zróżnicowanie zachowania malucha, to że potrafi być i podporządkowane, i waleczne, kiedy trzeba. Czasami zorganizowane, a czasami roztrzepane. Jednym słowem, dostrzec całe bogactwo dziecięcych reakcji.

Jeżeli dostrzegamy ograniczającą etykietę, warto zadbać o stworzenie takich sytuacji, które pozwolą dziecku na zmianę myślenia o sobie samym. Na doświadczanie siebie w nowej, tym razem dobrej roli. Jeżeli dziecko nieobowiązkowe będzie miało możliwość wykazania się w jakimś zadaniu, to wbuduje w obraz siebie to nowe przekonanie (A więc potrafię być obowiązkowy) i tym samym zacznie spostrzegać siebie inaczej. I inaczej postępować.

W rozmowie z dzieckiem warto podkreślać te zachowania, które przeczą etykietom. Jeżeli dziecko bałaganiarz posprzątało kuchenny blat po zabawie w szefa kuchni – warto to głośno nazwać i tym samym pokazać dziecku, że jest w mocy sprawnie i szybko zadbać o porządek. (Widzę, że o wszystkim pomyślałeś. Dawno nie było tutaj takiego porządku. Umyte talerze, łyżeczki na swoich miejscach. Brawo – taki uporządkowany mały kucharz to skarb).

Jako rodzice musimy mieć także świadomość, że zmiana zachowania nie może dotyczyć w danym momencie więcej niż jednego aspektu. Jeżeli chcemy pracować na przykład nad brakiem zorganizowania u dziecka, to nie możemy równocześnie stawić sobie innego celu: szybkiej poprawy ocen. Jeżeli na początku uda nam się wypracować zmianę postawy w jednym obszarze – to znaczy, że odnieśliśmy pierwszy sukces. Dopiero z takim doświadczeniem dziecko staje się gotowe do kolejnych wychowawczych wyzwań. 

  

Magdalena Bucior

Psycholog, oligofrenopedagog, nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem pracy na łącznie trzech etapach edukacyjnych: nauczania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, klas IV—VI oraz gimnazjum. Współtworzy i realizuje programy wychowawcze i programy profilaktyki. Realizuje warsztaty umiejętności wychowawczych dla rodziców i nauczycieli szkół i przedszkoli. Specjalizuje się w poradnictwie psychologicznym oraz we wspieraniu rozwoju intelektualnego i psychospołecznego dzieci z niepełnosprawnością.

  

Literatura:

Adele Faber, Elaine Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, Media Rodzina of Poznań, 1998.

„Opowieści terapeutów”, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1997.