Dzieci komunikują dyskomfort, trudne uczucia i emocje przez płacz. To najbliższa dostępna im forma wyrażania bólu i niezaspokojonych potrzeb. Dlatego tak ważne jest, by im na to pozwalać. Być blisko, kiedy tego potrzebują i towarzyszyć im w trudach codzienności.
Płacz dziecka jest ważny!
Układ nerwowy dziecka nie jest wystarczająco dojrzały i stale ulega przeciążeniom. Złość, strach, wstyd, frustracja czy smutek nieustannie kumulują się w małym ciele. Kiedy nie pozwalamy dziecku płakać, trudne uczucia i emocje są tłumione, a jego mózg i cały organizm znajdują się w stanie dużego pobudzenia i silnego stresu. W pewnym momencie dziecko może przestać sobie z tym radzić, a w rezultacie zacząć cierpieć z powodu różnego rodzaju dolegliwości fizycznych (bóle brzucha, głowy, zaburzenia trawienia i odporności, problemy ze snem) i psychoemocjonalnych (ataki paniki/stany lękowe i depresyjne, zaburzenia odżywiania etc.).
Aby do tego nie doszło, warto pozwolić emocjom dziecka przetoczyć się i wybrzmieć, co pomoże rozładować napięcia, które się nagromadziły. Ważne, by być przy tym obecnym i wspierać dziecko w radzeniu sobie z przerażającymi dla niego doznaniami.
Warto każdorazowo zauważać to, co dzieje się z dzieckiem, rozpoznawać i nazywać jego uczucia, emocje i potrzeby. Szukać strategii dbania o nie.
Zamiast powszechnego: „Uspokój się, przecież nic się nie stało!”, „Przestań płakać, jesteś już dużą dziewczynką”, można powiedzieć: „Płaczesz, bo jest Ci przykro?/Zdenerwowałaś się…?/Widzę, że jest Ci trudno/smutno…”, „Jestem przy Tobie”, „Jesteś bezpieczna”, „Chcesz się do mnie przytulić?”.
Takie podejście pomaga dziecku udźwignąć to, co przeżywa, wrócić do stanu właściwej sobie równowagi i zrozumieć, co się z nim działo. Pomaga budować z młodym człowiekiem bliską więź i relacje, dzięki której czuje się ważny, zauważony i bezpieczny.
Nasza uważność na dziecko jest komunikatem mówiącym o tym, że rodzic jest kimś, na kim dziecko może polegać w trudnych sytuacjach i do kogo może zwrócić się ze swoimi problemami. Taki rodzic zostanie wtedy przez niego przyjęty i wysłuchany.
Dzieci nie manipulują, także płaczem
Warto przypominać sobie o tym, że dzieci nie płaczą po to, by nami manipulować i rządzić. Nie płaczą dla kaprysu. Ich płacz jest ważnym sygnałem dla nas rodziców. Jest wołaniem o pomoc niezależnie od tego, jak bardzo nieznaczący wydaje nam się jego powód.
Manipulowanie dorosłymi, o którym wciąż jeszcze słyszy się w kontekście płaczu dziecka, jest niemożliwe z neurobiologicznych powodów. Dzięki badaniom nad mózgiem wiemy, że aby dziecko mogło kierować zawiłymi procesami myślowymi związanymi z mechanizmem manipulacji, w jego płatach czołowych niezbędna jest obecność kwasu glutaminowego. System jego wydzielania dopiero zaczyna kształtować się u dziecka, co oznacza, że nie jest ono zdolne do dokonywania racjonalnej analizy i nie może kierować wolą drugiego człowieka.
Dlaczego trudno jest nam przyjąć płacz dziecka
Niektórzy rodzice wspominają, że kiedy sami byli mali, często nie pozwalano im płakać i okazywać trudnych emocji. Kazano być silnym, twardym i posłusznym, a płacz utożsamiany był raczej z oznaką słabości i krnąbrności. Kiedy dziecko płakało, było to też nieraz uznawane za przejaw braku wystarczających umiejętności rodzicielskich. Sądzono, że szczęśliwe dzieci kompetentnych rodziców nie płaczą. Dorastaliśmy więc w poczuciu, że nie warto i nie wolno uzewnętrzniać swoich uczuć.
Dziś niełatwo jest nam wyzbyć się tych krzywdzących przekonań. Stały się one częścią naszego doświadczenia. Między innymi dlatego, często automatycznie, chcemy ukrócić płacz dziecka.
Dlaczego warto pozwolić dziecku na płacz
To, w jaki sposób podchodzimy do dziecka, które przeżywa trudności, kształtuje połączenia między komórkami nerwowymi w wyższych ośrodkach mózgu (ssaczym i racjonalnym). Wszystko, czego dziecko doświadcza w relacji z rodzicem, zapisuje się w jego mózgu i definiuje jakość jego życia (rozwój fizyczny, emocjonalny, poznawczy, społeczny) dziś i w przyszłości.
Jak działa mózg dziecka podczas przeżywania emocji?
Mózg dziecka składa się z trzech wyspecjalizowanych struktur: części gadziej, ssaczej i racjonalnej. Gadzia jest odpowiedzialna za podstawowe funkcje życiowe (oddychanie, sen, trawienie, uczucie głodu, ruch, postawę, reakcję uciekaj albo walcz), ssacza (tzw. emocjonalna) odpowiada za powstawanie emocji i stanów takich jak złość, strach czy stres związany z rozłąką, budowanie więzi społecznych i pragnienie eksploracji. Natomiast największa, racjonalna część mózgu odpowiada za rozumowanie, samoświadomość, empatię, twórczość, refleksję, troskliwość, regulację emocji.
Te trzy części nie są od początku ze sobą zintegrowane, połączenia między nimi dopiero powstają. Ponadto, co kluczowe, racjonalna część mózgu dziecka jest w fazie intensywnego rozwoju.
To dlatego dzieci często intensywnie wyrażają swojego uczucia (płaczą, krzyczą, rzucają przedmiotami etc.), z łatwością ulegają stresowi i niełatwo jest im nad nim zapanować. Nie umieją zatrzymać się w silnych emocjach. To wszystko nie dlatego, że tego nie chcą i robią nam w ten sposób na złość, ale dlatego, że z biologicznego punktu widzenia nie są na to gotowe. Nie rozumieją, co się z nimi dzieje w złości, strachu, smutku dopóty, dopóki dorośli nie pomogą im ukoić tych emocji i tego wszystkiego zrozumieć.
Warto być blisko dziecka
Aby mogło się to powieść, dzieci potrzebują być blisko nas – fizycznie i emocjonalnie. Ważne, byśmy wykazali się szczerą empatią i zrozumieniem tego, co przeżywają. Nie zakładali złych intencji dziecka, bo w istocie one nie istnieją i w miarę możliwości nie reagowali krzykiem na krzyk i płacz dzieci. By móc się wyregulować, muszą one bowiem podłączyć się pod nasz (choćby względnie spokojny i opanowany) racjonalny mózg. Mogą uczyć się stopniowo rozpoznawać i nazywać swoje emocje, sprawdzać, co za nimi stoi oraz rozumieć, jak można inaczej reagować w podobnych okolicznościach w przyszłości. Do zdobycia tych umiejętności potrzebują wielu lat i dobrych praktyk z najbliższego otoczenia. Naukowcy podpowiadają, że racjonalna część mózgu człowieka rozwija się nawet do 24 roku życia. Oczywiście najsilniej w pierwszych (kilku, kilkunastu) latach życia.
To od naszego podejścia do dziecka i jego emocji zależy, która z trzech struktur mózgu będzie przejmowała dowodzenie w przyszłości i która będzie najczęściej aktywowana.
Im umiejętniej wspieramy dziecko, zauważając, rozpoznając i nazywając jego trudne emocje oraz zapewniając dziecko o swojej niewartościującej (pozbawionej krytyki, wyśmiewania, upominania) uwadze i obecności, im bliżej dziecka jesteśmy, kiedy doświadcza napięć i silnego stresu, tym lepiej rozwija się jego racjonalny mózg. Powstają w nim wówczas połączenia, które umożliwiają dziecku dziś i w przyszłości m.in.:
- radzenie sobie ze stresem i złością,
- świadome przeżywanie innych stanów i emocji,
- rozumienie siebie, swoich potrzeb, granic i zachowań,
- odczuwanie empatii wobec innych,
- budowanie dojrzałych relacji,
- realizowanie swoich planów,
- podejmowanie się nowych wyzwań,
- odczuwanie radości i miłości.
Warto pamiętać, że towarzyszenie dziecku w stresie pomaga mu regulować swój organizm pod względem neurochemicznym. Poziom kortyzolu, czyli hormonu, który jest uwalniany w chwili płaczu, może zostać obniżony dzięki żywej reakcji czułego dorosłego. Empatyczny rodzic, który będzie fizycznie blisko dziecka, kiedy ono płacze albo zapewni je o swojej obecności (gdyby nie chciało się przytulać) i gotowości niesienia pomocy, pomaga aktywować w ciele dziecka wydzielanie hormonów umożliwiających mu powrót do stanu równowagi. Należą do nich m.in. endogenne opioidy, oksytocyna, dopamina. Aktywowanie się tych substancji neurochemicznych przynosi poczucie emocjonalnej ulgi, ukojenia i zadowolenia. Otwiera dziecko na słuchanie, rozumienie i uczenie się. Badania pokazują, że jeśli rodzice są gotowi do niesienia wsparcia dziecku, w jego mózgu będą dominować te dobroczynne substancje. To zapewni młodemu, a później dorosłemu człowiekowi spokojniejsze podejście do stresujących sytuacji, dobre zdrowie psychiczne i emocjonalne. Warto zaakceptować dziecko, jego uczucia i emocje.
Aby dzieci dobrze radziły sobie ze stresem i złością oraz mogły prawidłowo (optymalnie dla siebie) rozwijać się w różnych obszarach (społecznym, intelektualnym, poznawczym), warto zadbać o akceptację ich uczuć.
W świecie pełnym pośpiechu, wyzwań i piętrzących się zadań to właśnie rodzice są dla dzieci bezpieczną przystanią. To u nich młodzi ludzie mają szukać ukojenia. Do nich mają zwracać się z trudnościami i uzyskać rzeczywiste wsparcie – NIE oceniające i moralizujące, ale czułe i pełne zrozumienia.
Dziś dzieci przychodzą do nas z płaczem i pozornie niewielkimi troskami. Potrzebują być wysłuchane, uszanowane i zaakceptowane, czyli przyjęte takie, jakie są. Będąc obecnym w ich życiu i odpowiadając na ich potrzeby z uważnością i życzliwością, kształtujemy nasze wzajemne zaufanie i pozwalamy dzieciom wzrastać w bezwarunkowej miłości, będącej tarczą ochronną na całe życie.
Magdalena Boćko-Mysiorska
Nieustannie spełniająca się mama i żona, pedagożka, coach, wykładowca, promotorka naturalnego rodzicielstwa, neuropsychologii i porozumienia bez przemocy. Na co dzień wspiera rodziców i nauczycieli w budowaniu trwałych i empatycznych relacji z dziećmi. Autorka podręczników, artykułów i bliskościowo-naukowego bloga: www.magdalenabockomysiorska.pl.