Jako rodzice staramy się, aby nasza postawa wobec dzieci różniła się od tej znanej nam z dzieciństwa. Dzięki najnowszym badaniom nad mózgiem wiemy dziś, że żelazna dyscyplina i autorytarne metody wychowawcze bazujące na władzy dorosłego wpływają niekorzystnie na emocje dziecka, jego rozwój poznawczy i społeczny oraz relacje w rodzinie. Kiedy jednak zaczynamy inaczej patrzeć na dziecko i komunikujemy się z nim łagodniej, często rodzą się w nas obawy o zbyt pobłażliwe traktowanie i brak konsekwencji w wychowaniu.
Skąd obawy o brak konsekwencji?
O tym, że trzeba być konsekwentnym wobec dzieci, mówi się niemal od zawsze. Rozumiemy konsekwencję jako stosowanie się do wyznaczonych reguł, których należy przestrzegać niezależnie od okoliczności, w których znajdujemy się my i nasze dzieci. Inaczej nie nauczą się one dobrych nawyków i systematyczności. Będą myślały, że wszystko im wolno. Przestaną odnosić się z szacunkiem do dorosłych. Czy jednak wyciąganie konsekwencji przysłuży się rozwojowi ważnych cech i pielęgnowaniu wartości?
Jak rozumiemy konsekwencję?
W ujęciu rodzicielskim konsekwencję rozumiemy najczęściej jako nieodstępowanie od swojej opinii na jakiś temat i stosowanie się do wynikających z niej przekonań. Bycie wiernym podjętym i ogłoszonym wcześniej decyzjom i działanie zgodnie z nimi. Wpływanie na zachowanie dziecka różnymi metodami, które mają doprowadzić do oczekiwanego rezultatu.
Czym tak naprawdę jest i NIE jest konsekwencja?
Naturalna konsekwencja to następstwo czegoś, jakiś rezultat. Naturalnym wynikiem tego, że dziecko nie włożyło do pojemnika klocków po zabawie, jest to, że klocki leżą na podłodze. Konsekwencją nie jest to, że jeśli ich nie sprzątnie, nie będzie mogło bawić się w coś innego czy obejrzeć bajki.
Takie i podobne działania nie są już naturalną konsekwencją zdarzenia, a użyciem siły i przewagi wobec dziecka w celu uzyskania konkretnego efektu. Są karą, która w rozumieniu dorosłego ma nauczyć dziecko odpowiedzialności, dyscypliny, szacunku, skrupulatności, postawy godnej naśladowania.
Dlaczego boimy się niekonsekwencji?
Wyciągania konsekwencji trzymamy się często ze strachu przed tym, że w rezultacie dziecko nie będzie chciało postępować zgodnie z naszymi wyobrażeniami czy obowiązującymi normami społecznymi. Że przestanie traktować nas poważnie i nie będzie dostrzegać w nas autorytetu.
Niekonsekwencja wywołuje w nas poczucie winy. Chcielibyśmy być pewni, że jesteśmy dobrymi przywódcami rodziny, a nasze podejście do dziecka i odpowiadanie na jego postawy nauczy je cennych życiowych kompetencji.
W istocie jednak konsekwencja rozumiana jako kurczowe trzymanie się raz ustalonej reguły oraz karanie dziecka za niestosowanie się do niej nie działa tak, jakbyśmy tego chcieli.
Jak uczy się mózg dziecka?
Wyniki badań w zakresie neuroobrazowania wykazują, że efektywność uczenia się u dzieci spada, jeśli czują zewnętrzny nacisk, są straszone i karane. Najlepiej uczą się wówczas, kiedy nikt ich do nauki nie zmusza, kiedy są usłyszane i zauważone przez dorosłych, spokojne i wewnętrznie zmotywowane do działania.
Dzieci uczą się przede wszystkim:
- w relacji z nami – przez obserwację, naśladowanie i działanie (wielokrotne powtarzanie);
- tego, co jest dla nich ważne i subiektywnie interesujące;
- wtedy, kiedy czują się bezpiecznie – wówczas w mózgu aktywują się hormony i substancje neurochemiczne (m.in. oksytocyna, endogenne opioidy, dopamina), które wspierają proces uczenia się i zapamiętywania informacji;
- kiedy są wypoczęte (choćby względnie) i najedzone; wówczas hormony stresu (kortyzol, adrenalina), które są na niższym poziomie, nie blokują wydzielania dopaminy, kluczowej w procesach uczenia się;
- kiedy mogą popełniać błędy; badacze wykazali, że w mózgu dziecka po tym, jak popełni błąd, aktywuje się tzw. układ nagrody, naturalnie motywujący do wykonania tej samej czynności prawidłowo;
- kiedy mogą współpracować z osobami, których się nie boją i przy których czują się bezpiecznie; które budują z nimi relacje oparte na empatii, szacunku i zaufaniu.
Czy wyciąganie konsekwencji uczy i działa?
Wyciąganie konsekwencji nie wspiera naturalnych procesów uczenia się. Nie otwiera dziecka na współpracę z nami. Nie wspomaga także prawidłowego rozwoju jego mózgu. Im więcej hormonów stresu na co dzień, tym większe ryzyko uszkodzenia wrażliwych struktur w mózgu dziecka, decydujących o jego dalszym rozwoju oraz zdrowiu fizycznym, psychicznym i emocjonalnym na całe życie.
Aby dobrze zrozumieć mechanizm wyciągania konsekwencji, warto postawić się w sytuacji dziecka i przypomnieć sobie okoliczności, w których ktoś silniejszy czy/i bardzo dla nas ważny odniósł się do nas w nieprzyjemny sposób. Czy kiedy otrzymaliśmy krzywdzący komunikat zwrotny, byliśmy otwarci na współpracę, na uczenie się nowych, lepszych postaw? Czy raczej zniechęcaliśmy się do kontaktu i relacji z osobą, która była wobec nas stronnicza i nieżyczliwa? Czy ta osoba stawała się dla nas w dłuższej perspektywie autorytetem i zwracaliśmy się do niej chętnie ze swoimi troskami i trudnościami czy raczej unikaliśmy jej z obawy przed nieprzyjemnymi doświadczeniami?
Karanie i występowanie z pozycji siły uczy m.in.:
- unikania otwartego kontaktu z osobą, która używa siły wobec nas;
- używania siły wobec słabszych i budowania relacji opartej na strachu;
- unikania kary, a w rezultacie wyszukiwania takich rozwiązań, które pozwolą kogoś zmylić, oszukać, postąpić wobec niego nieuczciwie;
- tego, że nie warto sobie ufać i słuchać swojego ciała oraz dbać o swoją autonomię, należy natomiast postępować zawsze zgodnie z tym, czego chcą inni;
- naruszania własnych granic i tego, że nie warto podążać za swoimi uczuciami i potrzebami, warto natomiast dostosowywać się do oczekiwań innych, nawet jeśli to nam nie pomaga i w niczym się nie sprawdza.
Warto też zadać sobie pytanie, czy zawsze jest tak, że postępujemy wobec samych siebie konsekwentnie? Powinniśmy okazać sobie więcej szacunku i łagodności, pokazać swoim dzieciom, jak ważne jest dbanie o siebie i dostosowywanie się do wciąż zmieniających się potrzeb.
Zamiast mówić: “Natychmiast posprzątaj zabawki. Jeśli tego nie zrobisz, nie dostaniesz bajki”, można inaczej:
- Widzę sporo zabawek na podłodze, czuję się niepewnie, kiedy się o nie potykam. Chciałabym czuć się bezpiecznie.
- Ważne jest dla mnie, abyśmy mogli się tu swobodnie poruszać.
- Zobaczmy, które zabawki Ci teraz potrzebne. Możemy je razem posprzątać, chcesz?
- Może postawimy pojemnik na klocki i razem je do niego wrzucać.
- Czy mogę Ci jakoś pomóc? Widzę, że jesteś zmęczona/-y, może poleżymy razem przez chwilę i zaraz wrócimy do sprzątania?
Zamiast mówić: “Nie odrobiłeś pracy domowej, więc nie dostaniesz dziś tabletu do grania” można: “Widzę, że jest Ci z czymś trudno. Jesteś zmęczony? Czujesz się zniechęcony? Mogę Ci w czymś pomóc? Zależy mi na spokojnej rozmowie”.
Chcielibyśmy, aby nasze dzieci były silne, dobrze zorganizowane, niezależne, samodzielne, odpowiedzialne i sumienne. By potrafiły powiedzieć “nie” i uszanować siebie, ale też z szacunkiem odnosiły się do innych. Aby mogło się to powieść, same potrzebują dobrych wzorców. Potrzebują rodziców, którzy nie podążają bezkrytycznie za schematami i stereotypowymi przekonaniami, a słuchają siebie i dokonują wyborów zgodnych z tym, co czują. Którzy zamiast wygłaszania długich monologów, słuchają. Zamiast karania, rozmawiają. Jasno komunikują swoje granice, ale też uważnie przyglądają się temu, co jest ważne w danej chwili. Czy to, co sprawdziło się wczoraj, wciąż działa.
Dzieci potrzebują dorosłych, przy których mogą czuć się wzięte pod uwagę, ważne i bezpieczne. Przyjęte i pokochane dokładnie takie, jakie są tu i teraz.
Magdalena Boćko-Mysiorska
Nieustannie spełniająca się mama i żona, pedagożka, coach, wykładowca, promotorka naturalnego rodzicielstwa, neuropsychologii i porozumienia bez przemocy. Na co dzień wspiera rodziców i nauczycieli w budowaniu trwałych i empatycznych relacji z dziećmi. Autorka serii książek pt: “NIE Tacy Sami” dla dzieci i rodziców, jak i podręczników, artykułów oraz bliskościowo-naukowego bloga: www.magdalenabockomysiorska.pl.